O zohydzaniu Bożego Ciała i katolickich grzechach
Z okazji uroczystości
Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa, „zaprzyjaźniony” z katolicyzmem portal opublikował listę katolickich zbrodni: o wykorzystywanych seksualnie zakonnicach,
sprzedawanych dzieciach, przymusowych nawróceniach, chorwackich ustasze,
przekrętach finansowych i molestowaniach dokonywanych przez osoby duchowne.
Nie chcę nikogo
bronić. Kościół zawsze był świadomy tego, że w jego szeregach jest jedna
dwunasta Judaszów, jedna dwunasta zapierających się, a reszta – jak mawiał mój
pastor – pożal się, Boże! – tchórze, walczący o władzę i narwańcy, którzy
dopiero z czasem dostąpili przemiany. Ta świadomość powodowała, że Kościół
głosił o grozie grzechu, zwłaszcza tym wołającym o pomstę do nieba, nie
buddystom i muzułmanom, tylko SWOIM, swoim dzieciom. Przez wieki przypominał o
przykazaniach Bożych i kościelnych, nawoływał do spowiedzi i zadośćuczynienia, życia
pokutnego i ekspiacyjnego za grzeszników, twierdził, że są grzechy, za które
nie ma wybaczenia. To Kościół głosił, że jest grzech pierworodny, natura ludzka wcale nie dobra, tylko skażona, i potrzeba stałej pracy z łaską. Krzyże pokutne, włosiennice, biczownicy – to świadectwa podejmowania
walki ze swoimi namiętnościami i grzechami, walki czasem aż do przesady. I wszystkim
wiadome jest, że w wizjach święci widywali piekło, rozpoznając przebywające w
nim nawet osoby duchowne, w tym papieży. My to wiemy, że apokaliptyczne słowa o
złu, co zwiedzie narody, dotyczą właśnie tych, co Boga uprzednio poznali. My to
wiemy, że wśród nas są grzesznicy, czasem bardzo podli grzesznicy, ci, co na
naszych „agapach są zakałami” i „hańbą”, tacy, którym właśnie nie będzie
okazane miłosierdzie, tylko karząca sprawiedliwość i jezioro płonące ogniem. My to sami najlepiej wiemy.
Piszę o tym, ponieważ
wydaje mi się, że świat cierpi na jakąś schizofrenię. Wytykają nam grzechy a
jednocześnie nauczają, że grzechu nie ma i można robić, co się chce, bez
dekalogu, bez moralności i przyzwoitości. Różni ludzi i różne ośrodki wbijają
ludziom do głów, że ksiądz nie ma prawa swoim wiernym mówić o grzechu i zaglądać do
sypialni, a jednocześnie twierdzą, że mają prawo zaglądać księdzu do sypialni i
mówić księdzu o jego grzechach. Twierdzą, że zabrania się zabraniać i na jednym
oddechu krzyczą, że jakaś znienawidzona przez nich grupa grzeszy i dlaczego
pozostali wierni to tolerują. Nie pozwalają mówić o piekle, bo to zbyt
traumatyczne, poza tym niby piekła nie ma, popierają niszczenie dziecięcej
niewinności, domagają się miłosierdzia dla „ludzi o bezczelnych twarzach”,
cieszą się z upadku obyczajowości i przewrotnie wytykają upadki tym, którzy w końcu ulegną nasilonemu rozseksualizowaniu. Znam osoby, które odeszły z katolicyzmu,
ponieważ ksiądz powiedział im, że zgrzeszyły i/lub rozgrzeszenie może być
udzielone tylko na specjalnych warunkach. I choć im grzechu wytknąć nie można,
to bardzo chętnie stają na straży moralności, rzekomo broniąc pokrzywdzone dzieci,
tym chętniej, im bardziej zagorzale popierają grzechy, za które jest ekskomunika.
Chętnie głoszą hasła w rodzaju „socjalizm tak, wypaczenia nie”, ale jak ktoś chce bronić katolicyzmu, piętnując błędy jego członków, ale doceniając całość nauczania, jest oskarżany o obłudę. Obłęd.
A przy okazji aż
chciałoby się zrobić listę dokonań na przykład rewolucji francuskiej w Wandei
(sto tysięcy zamordowanych w obronie wiary), osiągnięć wychowanka Sorbony Pol
Pota (według różnych szacunków od miliona do dwóch zamordowanych), nie mówiąc o
dokonaniach duchowych przodków współczesnej lewicy od Korei Północnej po Kubę
(ponoć kilkadziesiąt milionów zamordowanych). Plus rządy antyklerykałów w
Meksyku. Albo miłość pierwszych anglikanów do katolików (setki zamordowanych).
Może warto dodać okres cudownej kultury Rzymu i jego wpływu na dobrostan
pierwszych chrześcijan (kilka tysięcy zabitych, w tym trzydziestu papieży). Dlaczego
nie widzę takich list podsumowujących protestantów (na przykład sto tysięcy
zabitych chłopów Müntzera, który skłócił się z Lutrem), terroru za Kalwina, słynnego
palenia na stosie w Salem czy zachowania protestantów w Ameryce Północnej. I
czy ktokolwiek przeprosił? Ogłosił przegraną oświecenia, marksizmu,
anglikanizmu? Jak mają się te wymienione w artykule liczby do liczb
„uzyskiwanych” przez prześladowców Kościoła? Drzazga w cudzym oku i belka we własnym.
Dzisiaj Boże Ciało.
Trzeba koniecznie publikować artykuły, robić reportaże, tworzyć filmy, żeby
wzbudzać niechęć do katolicyzmu, prowokować takie akcje, jak napaść na wrocławskiego księdza, żeby ludzie nie widzieli jego przeważającej dobrej strony, zbudowanej na fundamencie Objawienia, tylko skupiali się na grzechach jego członków, choć skądinąd o
grzechach Kościołowi najchętniej zakazaliby mówić.
Boże Ciało. Słyszałam
od bliskich mi osób, że to bałwochwalstwo. Oglądałam filmy, w których wyśmiewano,
jak to piekarz stworzył Boga. Smutne, że próbuje się zohydzić uroczystość, w
której raz w roku wyprowadza się z kościołów Najświętszy Sakrament, aby pobłogosławić
miasta i wsie, domy i pola. A może Kościół upodabnia się do swojego Pana w
okresie Jego męki? W czasie publicznej działalności, mimo prób, Jezus uchodził przecież
przed złością swych wrogów, ale gdy przyszła kulminacja tej działalności, miał
przeciw sobie wszystkich: kapłanów, żołnierzy, tłum. I właściwie nikogo na
obronę – żonę Piłata? Wystraszonych uczniów? Chyba i my doczekaliśmy takich
czasów, że mamy przeciw sobie tak wielu i błogosławiony, kto wytrwa i się nie
zgorszy.