Ciało umęczone


Wszyscy znamy wizerunki Matki Szczęśliwej, gdy trzyma na ręku dziecięce ciało Swojego Syna. Znamy i wizerunki Matki Boleściwej, gdy trzyma na rękach martwe ciało tego samego Syna zdjętego z krzyża. Ta sama Matka, to samo ciało, raz pełni radości i witalności, przyjmujący hołdy królów i pasterzy, a raz pełni bólu, wydani przez kapłanów i wyszydzeni przez żołnierzy. To samo ciało. Delikatne ciało dziecka i poszarpane ciało skazanego na śmierć, na rękach tej samej matki, dla której te dwa wydarzenia rozdzieliła przepaść cierpienia. 

I spoza wieków upłynionych tyla
wraca ta do mnie zobecniona chwila,
w której śród Niebios i ziemi zaćmienia
zmarł Wszechstworzyciel wobec wszechstworzenia! 

Ciało dziecka i ciało dorosłego skazańca. Czy wolno nam twierdzić, że to ciało umęczone przestało być ciałem Jej Syna? Nie. To, co chwilowo śmierć pochłonęła, było tym samym ciałem, które odbierało hołdy wielkich i małych. 

Podkreślam tę toż-samość ciała dziecka i skazanego, ponieważ wierzymy, że Kościół ma swój udział w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, a my wszyscy, którzy „zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć”, „razem z Nim pogrzebani”, „przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno” i „tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie”. Tę eschatologiczną zapowiedź warto sobie przypominać, gdy wśród obecnych ciemności zdarza się nam słyszeć i głosić słowa słusznej krytyki wobec głównych aktorów kolejnego dramatu zdrady i umęczenia tego ciała, abyśmy – krytykując – nie głosili, że to – być może martwe już ciało – przestało być ciałem Dziecka Matki Kościoła. 

Popatrzmy na obraz Piety, Matki opłakującej śmierć Syna. Łacińskie słowo „pietas” oznacza pobożność, dobroć, litość, poczucie odpowiedzialności, miłość zgodną z powołaniem. Koryguję samą siebie. Tak, źle się dzieje w Kościele. Tak, Ciało zostało wydane przez wielu kapłanów na wyszydzenie i śmierć. Tak, to Święte Ciało, kiedyś rosnące i przyciągające nowych zwolenników aż po krańce świata, teraz kurczy się, pełne ran i rozdarcia. To Ciało pięknego Dziecka teraz wzbudza osłupienie na Jego widok nieludzko oszpecony grzechami, słabościami, infiltracją kąkolem. W prawdzie trzeba to widzieć i wiedzieć, jednak nie wolno mi mówić ani myśleć niczego, co by sugerowało, że Ciało przestało być Ciałem i zasługuje tylko na pogardę i ucieczkę od niego. Zostaliśmy powołani do miłości do tego Świętego Ciała i zgodnie z tą miłością, razem z Matką, zostańmy z nim, trzymajmy je i opłakujmy aż zmartwychwstanie. 

Albo Ty myślisz, o Ty wiecznie żywy
Ze Ciebie kocham za przyszłe nagrody,
Za obiecane w królestwie Twym gody,
Za palmy — harfy — i cuda — i dziwy —
Za jakąkolwiek bądź w niebie zapłatę,
Którą byś spłacił mi dni mych utratę?
Ja kocham Ciebie — żeś był nieszczęśliwy!
Że przebolałeś tu wszystko co boli,
Że zniosłeś wszystko co tylko poniża,
Ty Bóg, w kajdanach cielesnej niewoli,
Ty Bóg, przez katów prowadzon do Krzyża!
Ja Ciebie kocham — że Cię o tej chwili
Niebo odbiegło — i ludzie zdradzili!
Ja Ciebie kocham — żeś był przymuszony
Wołać do Ojca: «0 jam opuszczony» —
Ja Ciebie kocham, za Twoje konanie
I za śmierć więcej niż za Zmartwychwstanie!

(Cytaty: Z. Krasiński, "Ułamek naśladowany z glozy św. Teresy")

 

Popularne posty z tego bloga

O Komunii na rękę i nie tylko

Resurrexit!

Przychodzi w nocy